poniedziałek, 28 marca 2011

Mała terrorystka....i moja klaustrofobia:)

Sobotnie popołudnie.Pada i pada,nawet śniegiem sypnęło,a Pan bocian na kominie...brrrrrrr,biedaczek.
Czas napalić w kominie.Mąż w pracy,a reszta dziecięciów poszła w swoją stronę,wiec jak zwykle robie to ja(nie zaprzeczam ,ale to lubię).
Siedzę w ciasnej drewutni,ale spokojnie,bo drzwi otwarte.......i nagle strach w oczach-trzyletnia Majuśka zamknęła mnie na klucz,a dodam,że drzwi zamykane były tylko od zewnątrz.Trwało to piętnaście minut:
-Majuniu...proszę otworz mamusi......
Cisza jak makiem zasiał...
-Majuśku jesteś tam?błagam otwórz,oddaj kluczyk!
Majuśka rzekła....
-siama się otwórz!!!......pomyślałam:mała wredoto!!czekaj aż wyjdę!!!
Że mam klaustrofobię,to wiedziałam tylko ja,ale potem i moi sąsiedzi:)
Doszłam do wniosku,że pozostało mi czekać.Ale ale.......Maja przemyślała sprawę jak tylko powiedziałam,że będzie naroda za otworzenie drzwi.
Ze strachu drętwa,gdyż zamykane pomieszczenia mnie przytłaczają,strasznie,mocno,proszę kolejny raz:
-Otwórz,będzie nagroda!!!!!!,krzyczę zdesperowana...i nagle cyk!!!!!
Majuśka woła:
-Otwarte!mozes wyjść!!!oooo jeśteś!
Ślepia świeciły się jak małe pieniążki:)Wkońcu szkodnik mnie uwolnił,uffff!Jak kocham wolność!!!
Pozostało pójść i wynagrodzić dziecko-jak obiecałam:)Mała terrorystka!!!




Na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie i nie pominę,że mała rozłożyła mnie na łopatki,za każdym razem wchodząc do drewutni kluczyk mam w kieszeni:):)

poniedziałek, 21 marca 2011

Zapachniało wiosną.........

Nie da się ukryć,że dziś pierwszy dzień wiosny-od razu lepiej na duszy i sercu,aż chce się żyć.....
Z niecierpliwością czekam na moich sąsiadów......jeszcze nie przyleciały-mowa o bocianach,codzienny kontakt z nimi to rozkosz dla oczu,mądre,inteligentne,można się wiele od nich nauczyć,np cierpliwość-brakuje mi jej ostatnio.Narazie gniazdo jest puste,ale jak tylko nadlecą dam znać:)
Pierwsze oznaki wiosny już prawie przekwitły,lecz rosną następne.Lubię na nie patrzeć,jak tylko śnieg schodzi one wdzięcznie się uśmiechają
.....moje własne,z mojego ogrodu:)






niedziela, 20 marca 2011

Moje pierwsze pisanki......

Kończył się rok 2010,a ja odliczałam dni do Świąt Wielkanocnych......a to dlatego,że nie mogłam doczekać się przesyłki z wydmuszkami.Zakupiłam sporo gęsich wydmuszek:)To było dla mnie pewne wyzwanie,gdyż nie uczęszczałam na kursy dotyczące decoupage i bałam się,że coś zepsuję.Fakt,że z pięćdziesięciu zostało mi ok czterdzieści,ale to jedynie zasługa mojego dziecięcia:)I tak dobry wynik jak na pierwszy raz.
Pisanki gotowe.Większość poleciała do swoich właścicieli.Pochwalę się kilkoma:


A to na miłe,niedzielne popołudnie.Utwór ten zawsze poprawia mi humor......